A kogo Ty przyprowadzisz do gabinetu?

4
1337

Na początek informacja, o czym nie będzie ten artykuł. Nie będzie o programach lojalnościowych typu: zaproś do nas swoją przyjaciółkę, rodzinę, znajomych.
Ani o zabiegach wykonywanych w ramach zakupów grupowych.

A o czym będzie? Już mówimy: Co się dzieje, kiedy opiekunka zawodzi, a za pół godziny jest zaplanowana depilacja laserowa? Niektórzy klienci podejmują błyskawiczną decyzję i… zabierają swoje pociechy do gabinetu.

W czasie zabiegu dzieci się nudzą
Mało który salon urody jest wyposażony w kącik dla malucha. Najczęściej dzieci czekają
w poczekalni. Dzieci – jak to dzieci – dzielą się na spokojne i pozostałe.
Spokojne nie sprawiają problemów i grzecznie siedzą w poczekalni, aż rodzic skończy zabieg. Pozostałe, w tym te z deficytem uwagi, często stanowią wyzwanie dla personelu gabinetów. Bo, choć wszystkie dzieci nasze są, to zdarzają się i takie, które bez najmniejszego ostrzeżenia gryzą i kopią. Takie, które frustrują się, że zostały za drzwiami.
Albo takie, które chowają się pod stolikami, czy domagają się uwagi osoby na recepcji. Dzieci po prostu szybko się nudzą. Czasami są dodatkowo przeziębione, więc zdarzają się marudzenie i płacz. Dużo płaczu.

Czasami trzeba się zmierzyć z nietypową sytuacją
Czasami trzeba się zmierzyć z nietypową sytuacją

Niektóre mamy zabierają ze sobą dzieci do gabinetu. W co najmniej dwóch przypadkach jest to kłopotliwe. Przy depilacji głębokiego bikini – bo sytuacja staje się, delikatnie mówiąc, niezręczna.
I przy depilacji laserowej w ogóle – ale tym razem z powodów zdrowotnych.
Podczas zabiegu bowiem wszyscy w gabinecie muszą mieć na sobie specjalne okulary ochronne. Dzieci często je ściągają. I w tym przypadku każdy kosmetolog powinien zareagować, bo sytuacja grozi uszkodzeniem wzroku dziecka.

Do serca przytul psa…
Ale milusińscy, to nie tylko dzieci. W czasach miniaturowych psów noszonych w torebkach, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zwierzątko towarzyszyło swojej pani także w salonie medycyny estetycznej. Nie są to, wbrew pozorom, przypadki rzadkie. Co wtedy?

Kamila, kosmetolog: Psy bezwzględnie nie mają wstępu do gabinetów zabiegowych.
Nie ma znaczenia, że pies jest czysty i spokojny. Po pierwsze: gabinety muszą być higienicznie bez zarzutu (niemal jak w szpitalu), zwierzęta absolutnie nie mieszczą się
w tych standardach. Po drugie: wyobrażacie sobie psa, który zaczyna na przykład ciągnąć kabel albo szczekać na wykonującą zabieg osobę? Niby oczywiste, ale wbrew pozorom czasami trudno przekonać pacjentkę, żeby Rocky został za drzwiami. Inną sprawą jest,
że pies potem na przykład skamle w poczekalni.

No właśnie – a co, jeśli nie było z kim zostawić psa, a pani w recepcji jest na tyle sympatyczna, że można jej powierzyć czworonoga?

Ewelina, recepcjonistka: Miałam kiedyś podobny przypadek. Klientka przyszła z psem. Zostawiła go przy moim stanowisku i poinformowała, że za pół godzinki trzeba go będzie wyprowadzić. Normalnie pewnie nie byłoby aż takiego problemu, ale miałam wówczas nogę w gipsie i prawie w ogóle nie poruszałam się samodzielnie. Na szczęście pies był spokojny
i wizytę swojej pani po prostu przespał. Zdarzył się też york, którego pan nie miał czym przywiązać, żeby pies nie biegał 
po poczekalni. Pomysłowy właściciel użył do tego celu…jednorazowych majteczek zabiegowych.

Koty? Rzadko. Aczkolwiek w naturze występują osoby idealnie planujące dzień. Po sterylizacji zwierzaka – szybka kawitacja. Koty najczęściej przebywają w transporterach, więc nie absorbują uwagi personelu i innych klientów. Nie słyszeliśmy nigdy o kocurze grasującym w gabinecie. Wszystko przed nami.

W myśl zasady – nasz klient, nasz pan, pracownicy gabinetów usiłują sprostać pokładanym w nich nadziejom. Zabawiają dzieci, doglądają czworonogów i wszystko to czynią ze stoickim spokojem i firmowym uśmiechem na twarzy. Wszak klient w sytuacji awaryjnej to nadal osoba specjalnego traktowania, która po prostu zawiesza nam wyżej poprzeczkę.

Dominika Pawlikowska